– To był jeden z 10 najwybitniejszych matematyków na świecie, a do tego człowiek renesansowy, o szerokich zainteresowaniach – mówiła o Hugo Steinhausie w Polskim Radiu Ruta Czaplińska, sekretarka profesora od 1957 do 1972 roku. Hugon Steinhaus, któremu proponowano pracę w Krakowie, Łodzi i Warszawie, w 1945 roku wybrał Wrocław.
Jak można przeczytać na stronie Politechniki Wrocławskiej, podobno tym, który przepowiedział Steinhausowi Wrocław, był Benedykt Fuliński, zoolog z Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Był lipiec 1941 roku, Rosjan we Lwowie zastąpili Niemcy, dla ludzi pochodzenia żydowskiego miasto było miejscem coraz bardziej niebezpiecznym. W nocy z 3 na 4 lipca na Wzgórzach Wuleckich zamordowano profesorów z uniwersytetu i politechniki. Następnego dnia Steinhausowie opuścili swój dom przy ul. Kadeckiej. Tułali się po krewnych i znajomych, mieszkali też przez jakiś czas w willi profesora Fulińskiego. To od niego Steinhaus któregoś dnia usłyszał: – Zostaniesz profesorem we Wrocławiu.
We Wrocławiu Steinhaus był wcześniej tylko przejazdem, jadąc w 1906 roku na studia w Getyndze.
Jasło, Lwów…
Hugo Steinhaus urodził się 14 stycznia 1887 roku w Jaśle w żydowskiej rodzinie. Był synem Bogusława i Ewy Lipszyc. Ojciec był kupcem i właścicielem cegielni w Jaśle. Do dziewiątego roku życia uczył się w domu, potem chodził do gimnazjum klasycznego w Jaśle, gdzie w 1905 roku zdał maturę z wyróżnieniem. W tym samym roku wyjechał do Lwowa na studia matematyczne i filozoficzne. Po roku, za radą przyjaciela rodziny, wyjechał do niemieckiej Getyngi i na tamtejszym uniwersyteckie zrezygnował z filozofii i poświęcił się studiowaniu matematyki stosowanej. Semestr zimowy roku akademickiego 1910/1911 uzupełniał swą wiedzę na uniwersytecie w Monachium.
W 1911 roku, po uzyskaniu tytułu doktora nauk do 1915 roku podróżował po Europie, zajmował się matematyką i poznawał ówczesne sławy matematyczne.
Wiosną 1915 roku wstąpił do Legionów Polskich i po przeszkoleniu brał udział w walkach na froncie wołyńskim. Po roku zwolniony z wojska zatrzymał się w Krakowie. Poznał tam studiujących matematyków, m.in. Stefana Banacha i Władysława Ślebodzińskiego. Habilitował się na Uniwersytecie Lwowskim i włączył się w działalność powstałego w 1917 roku Lwowskiego Towarzystwa Matematycznego, które rok później przekształciło się w ogólnopolskie oddziały we Lwowie, Wilnie, Warszawie, Krakowie i Poznaniu.
Słynne stały się spotkania wybitnych matematyków w Kawiarni Szkocka na lwowskiej starówce, gdzie w czasie wielogodzinnych spotkań naukowcy rozwiązywali wymyślane przez siebie zagadki matematyczne. W 1920 roku Steinhaus został profesorem nadzwyczajnym na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. W okresie międzywojennym opublikował 84 prace matematyczne.
W 1939 po agresji ZSRR na Polskę i aneksji Lwowa przez ZSRR otrzymał nominację na profesora Katedry Analizy Wyższej w Lwowskim Państwowym Uniwersytecie ZSRR (przemianowany przez sowietów dotychczasowy Uniwersytet Jana Kazimierza) oraz pracownika naukowego Akademii Nauk w Kijowie. Po wkroczeniu do Lwowa wojsk niemieckich (29 czerwca 1941), wobec represji hitlerowców wobec Żydów, Steinhaus wraz z rodziną kilka miesięcy ukrywał się w mieszkaniach znajomych we Lwowie. Najdłużej ukrywał się w willi profesorstwa Benedykta i Stefanii Fulińskich przy ul. Tarnowskiego 82. Prof. Steinhaus nie wychodził do miasta, ograniczając się do przebywania w ogrodzie. Do miasta za to wychodziła żona profesora, co później omal nie doprowadziło do dekonspiracji rodziny. W końcu listopada 1941 uciekł do Osiczyna pod Lwowem i stamtąd w lipcu 1942 do Berdechowa koło Stróż (obecnie Wyskitna). Dzięki pomocy granatowego policjanta Józefa Laski (członka ZWZ i AK ps. „Orlicz”) z Bobowej, który wyrobił dla profesora dokumenty na fikcyjne nazwisko Grzegorz Krochmalny, oraz dzięki pomocy i opiece Mariana Szafrańca ps. „Junosz” pod zmienionym nazwiskiem profesor uczestniczył w tajnym nauczaniu, uniknął aresztowania i przeżył wojnę.
Rozmyślania o Wrocławiu
Na początku kwietnia 1945 roku, po spotkaniu z księdzem Aleksym Klawkiem, przed wojną profesorem na Uniwersytecie Jana Kazimierza, Steinhaus zanotował: „Podobno cały UJK ma iść do Wrocławia”. Kilkanaście dni później dowiedział się, że nad lwowskimi profesorami opiekę sprawuje profesor Stanisław Kulczyński, przed wojną rektor UJK, który będzie organizował wyższą uczelnię we Wrocławiu. Na razie rejestruje tych, co przeżyli”.
Steinhaus powoli zaczynał pracować. Napisał notę do wznowionych w Krakowie przez Wacława Sierpińskiego „Fundamenta Mathematicae”, rozpoczął kolejną rozprawę, kiedy pojawiła się propozycja objęcia katedry matematyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Z listu Sierpińskiego zrozumiał, że gdy tylko przyjmie ofertę UJ, zostanie także członkiem prestiżowej Polskiej Akademii Umiejętności, więc perspektywa była kusząca. Ale Steinhaus nie spieszył się.
Planowana we Wrocławiu uczelnia potrzebowała polskich uczonych. Stanisław Kulczyński kusił. Wiedział, co w zniszczonej Polsce jest towarem najbardziej pożądanym. Na terenach, z których wysiedlano Niemców, nawet w zniszczonym Wrocławiu było sporo opuszczonych i dobrze wyposażonych mieszkań. „Stefa (żona profesore-red.) ma ochotę jechać do Wrocławia, żeby zdobyć mieszkanie” – zanotował Steinhaus 22 czerwca 1945 roku. Jednak tydzień później napisał: „Przed Wrocławiem ostrzegają: miny, pełno trupów, okoliczne wsie zniszczone, żyje się konserwami”.
21 lipca Steinhaus otrzymał list z oficjalną już propozycją profesorów Stanisława Kulczyńskiego i Stanisława Lorii (przed wojną fizyk na UJK), organizujących uczelnię we Wrocławiu, by to on stworzył i pokierował wydziałem matematyczno-przyrodniczym przyszłego uniwersytetu. Uderzyli w strunę patriotyczną: od zaangażowania Polaków i sukcesów organizacyjnych tego, co stworzą, zależy przynależność Wrocławia do Polski. „Dziś odpisałem, że przyjmuję” – zanotował Steinhaus 22 lipca.
Steinhaus czuł się związany tym przyrzeczeniem. Mimo wciąż niepewnych sygnałów płynących z Wrocławia odmówił profesorowi Tadeuszowi Kotarbińskiemu, rektorowi Uniwersytetu Łódzkiego. Nie przyjął także katedry na uniwersytecie w Lublinie, gdzie już go nawet powołano, tyle, że bez wcześniejszego uzgodnienia.
„… zostawili genius loci”
Do Wrocławia pojechał pierwszy raz dopiero pod koniec września 1945 roku. Zabrał się z „wycieczką” uczonych z Politechniki Lwowskiej, którzy jechali oglądać budynki szykowanej dla nich Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Na miejscu Kulczyński potwierdził: Steinhaus miałby we Wrocławiu zorganizować wydział matematyczno-przyrodniczy uniwersytetu.
Wrocław zrobił na matematyku wrażenie przygnębiające. Był zniszczony i wyrabowany przez szabrowników: państwowych i prywatnych. Stare miasto zburzone, śródmieście zrównane z ziemią pod lotnisko, w jako takim stanie ostały się tylko przedmieścia. Kilkanaście tysięcy Polaków rządzi („kolonialnie”, bez użycia siły) dwustu tysiącami Niemców. Ci są uprzedzająco uprzejmi i usłużni, choć nikt ich nie bije, ani się nad nimi nie znęca. Nawet ci, którzy mieliby do tego dość powodów, bo okupację spędzili w Breslau. Jak choćby pamiętany dobrze ze Lwowa świetny matematyk Edward Szpilrajn (po wojnie zmienił nazwisko na Marczewski), który jako robotnik przymusowy plantował teren pod lotnisko. W dodatku niemiecki duch wygląda z każdej kamienicy i mieszkania, gdzie „…szabrownicy zdarli obicia, ale zostawili genius loci” – pisał Steinhaus. Bywały noce, że we Wrocławiu ginęło po kilkunastu ludzi, a w dzień centrum zamieniało się w wielki, ciągnący się od mostu Grunwaldzkiego po Rynek jarmark („szaber plac”) ze wszystkim. Obok siebie wykładali z plecaków swój towar: kanciarze, złodzieje, szabrownicy, Żydzi-wszystkoroby, paniusie-spekulantki, Niemki w spodniach, sowieccy i polscy maruderzy. Mówią jakimś mieszanym językiem, który wszyscy rozumieją, ale tylko w tym jednym miejscu na świecie. „…największa kupa dziadów na największej kupie cegieł i rumowiska w Europie” – pisał Steinhaus.
Steinhaus miał jednak nadzieję, że mimo wszystko jakoś to będzie. Z Kulczyńskim i Lorią ustalili, że nowa uczelnia będzie nazywać się Śląska Szkoła Główna z podtytułem: Uniwersytet i Politechnika we Wrocławiu.
Na początek półtora studenta
Hugo Steinhaus ostatecznie przybył do Wrocławia 14 listopada. Nie mógł dłużej odkładać wyjazdu, bo pojawiła się obawa, że straci willę, którą „wychodziła” Stefa.
W willowej dzielnicy Bischofswald (Biskupin) było jeszcze sporo pustych domów, co prawda bez szyb i z pozrywanymi rynnami, ale z niezniszczonymi dachami, które można było za kilkanaście tysięcy wyremontować. Ale na początek matematyk zamieszkał w dwóch pokojach jednej z uniwersyteckich klinik, bo wybrany przez żonę dom przy Feenweg (dziś ul. Aleksandra Orłowskiego) 15 trzeba było najpierw „odbić” z rąk administracji wojskowej. Steinhausowie wprowadzili się do poniemieckiej willi dopiero w lipcu 1946 roku. Zajęli piętro, na parterze zamieszkał inny matematyk Bronisław Knaster.
„Wrocław zaczyna być miastem. Co się dało skraść, skradziono. <<Bezpieka>>, złodzieje, Niemcy w białych opaskach i Śląska Szkoła Główna na tym tle” – tak 18 listopada 1945 roku napisał Hugo Steinhaus o mieście, które miało odtąd być jego miastem.
Pierwszy wykład we Wrocławiu wygłosił 19 listopada 1945 roku. Studentów matematyki było… półtora, bo drugi bardzo chciał studiować, ale nie miał dokumentów.
Nie tylko „Kalejdoskop matematyczny”
Przez wiele lat prowadził seminarium z zastosowań matematyki w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego. Pełnił funkcję kierownika działu zastosowań przyrodniczych i gospodarczych Instytutu Matematycznego PAN, której był członkiem rzeczywistym (od 1952).
Opublikował około 250 prac. Głównymi dziedzinami jego badań były szeregi trygonometryczne i ortogonalne, zagadnienia sumowalności.
Wiele jego prac ma zasadnicze znaczenie w ścisłych sformułowaniach podstaw rachunku prawdopodobieństwa opartym na teorii miary i teorii mnogości. Wśród prac wiele miejsca zajmowały zastosowania matematyki do różnych dyscyplin, m.in. biologii, medycyny, statystyki.
Hugo Steinhaus zmarł 25 lutego 1972 we Wrocławiu i spoczywa na wrocławskim cmentarzu św. Rodziny przy ulicy Smętnej.
Był autorem unikatowego, popularyzującego matematykę „Kalejdoskopu matematycznego” (wyd. 1938 po polsku i angielsku, przetłumaczony na 10 języków) i kilku innych książek popularnonaukowych. Pozostawił też, wydane pośmiertnie, „Wspomnienia i zapiski” (Wrocław, 2002, I wydanie Aneks, Londyn, 1992).
Obdarzony wielkim poczuciem humoru, znany był z dowcipnych i ciętych wypowiedzi (wydany w 1980 „Słownik racjonalny H. Steinhausa”).
Opracowano na podstawie:
Wikipedia
Hugo Steinhaus. Geniusz matematyczny, www.polskieradio.pl
Mariusz Urbanek, Jak Hugo Steinhaus trafił do Wrocławia, www.pwr.edu.pl